Obraz ma fantastyczny scenariusz autorstwa Galletty. Dawno już nie słyszałem w filmie tylu genialnych, przezabawnych dialogów. Ciepły, nieco ironiczny humor bije na głowę wszystkie tegoroczne
Filmów o dorastaniu i młodzieńczym buncie powstało w kinie tysiące. Wydawać by się zatem mogło, że temat został wyczerpany i że oglądanie kolejnej produkcji o tym samym nie ma sensu. Nic bardziej błędnego! Twórcy "Królów lata" – Jordan Vogt-Roberts i Chris Galletta – udowadniają, że wciąż w tym obszarze pozostało sporo do powiedzenia. Ich obraz to jedna z najbardziej magicznych, zabawnych i inteligentnych produkcji filmowych roku. Świetna odtrutka na wszystkie mroczne opowieści o nastolatkach schodzących na złą drogę.
Zarys fabularny wydaje się jednak prosty i mało interesujący. Jak to zwykle bywa w tego rodzaju filmach, jest lato, a dwóch młodych przyjaciół próbuje jakoś sobie poradzić z problemami przekraczania granicy dorosłości. Mamy więc obowiązkowe konflikty z rodzicami, którzy chcą być obecni w życiu swoich pociech, ale nie bardzo wiedzą jak. Są też rozterki sercowe związane z pierwszą miłością. I jest w końcu próba, na jaką zostaje wystawiona dziecięca przyjaźń.
W czym więc tkwi tajemnica sukcesu "Królów lata". Po pierwsze, obraz ma fantastyczny scenariusz autorstwa Galletty. Dawno już nie słyszałem w filmie tylu genialnych, przezabawnych dialogów. Ciepły, nieco ironiczny humor bije na głowę wszystkie tegoroczne komedie od wielkich wytwórni. Aż chciałoby się, aby "Królowie lata" byli serialem telewizyjnym, bo wtedy z całą pewnością świetnych dialogów byłoby więcej. Jednak pod warstwą komediową kryje się mądra, emocjonalnie wiarygodna opowieść o tym, co oznacza dorosłość; co tracimy, a co zyskujemy, przekraczając próg dojrzałości. Jest to też przepiękna przypowieść o relacjach dzieci z rodzicami.
Świetny tekst został wsparty równie udaną reżyserią. Vogt-Roberts dokonał niebywałej rzeczy, tworząc film, który wydaje się zarazem autentyczny i baśniowy. Zachwycające zdjęcia Rossa Riege'a i bezbłędnie dobrana muzyka tworzą wyjątkowy klimat. Dzięki temu "Królowie lata" mają szansę stać się filmem, do którego dzisiejsze młode pokolenie będzie wracać po latach, wspominając go z sentymentem.
Vogt-Roberts miał też rękę do aktorów. Trzech odtwórców ról głównych – Nick Robinson, Gabriel Basso i Moises Arias – zagrało w sposób tak dojrzały, że wprost trudno jest uwierzyć w ich młody wiek i niewielkie doświadczenie aktorskie. Szczególnie udanie zaprezentował się Robinson, który ma szansę na świetlaną przyszłość, jeśli tylko będzie z głową wybierał kolejne role. Troje młodych aktorów wsparli swym doświadczeniem Marc Evan Jackson, Megan Mullally i Nick Offerman, tworząc barwne i przewrotne role rodziców. Znakomicie wypadł zwłaszcza ten ostatni, ale bardzo pomógł mu w tym Galletty, który dla jego postaci napisał najzabawniejsze kwestie.
Jeśli jest tego lata film, który naprawdę trzeba obejrzeć, to jest nim właśnie niezależna produkcja "Królowie lata". Zachwyt murowany.
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu